Artykuły

Firma zorientowana na człowieka

03.06.2013 Autor: Jolanta Reisch
Niniejszy artykuł definiuje pojęcie corporate wellness, wyodrębniając cztery poziomy dobrostanu człowieka: fizyczny, duchowy, psychiczny i społeczny. Opisuje, w jaki sposób na przestrzeni lat ewaluowała troska firm i ich menedżerów o pracownika. Pojawiają się rozwinięcia takich pojęć, jak work-life balance, career break czy sabbatical. Podane są przykłady konkretnych działań, mających wpłynąć na poprawę kondycji psychicznej i fizycznej pracownika, takich jak zakup pedometrów, projekt Cycle to Work, monitoring zjadanych przez pracownika kalorii czy spotkania z fizjoterapeutą, psychologiem i coachem. W podsumowaniu przedstawiono korzyści wynikające ze stosowania polityki corporate wellness oraz wskazano, jak wygląda sytuacja polskich firm na tle takich państw, jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Kanada czy Chiny.
Wellness to dobra kondycja człowiek (pracownika) w pojęciu holistycznym. Bo zadowolony pracownik to dobry i lojalny pracownik. Dlatego coraz więcej firm dba, by identyfikować i zaspokajać szeroko rozumiane potrzeby pracowników. Baseny, siłownie, pokoje relaksu, spotkania z fizjoterapeutą, coachem i psychologiem czy elastyczny czas pracy – to tylko niektóre z narzędzi trendu, zwanego corporate wellness. Na razie w jego wdrażaniu przodują firmy z tzw. Starej Europy czy USA, gdzie rewolucji przemysłowej dotrzymuje kroku troska o prawa pracownicze.

Corporate wellness to nic innego jak powrót do zachowania zwanego „corporate behavior”, czyli kultury firmy tworzonej nie tylko poprzez regulaminy, lecz również z zachowaniem zasad zwyczajowej kultury, podstawowych zasad savoir vivre – wyjaśnia Natasza Sallmann, dyrektor Polskiej Akademii Gościnności, wykładowczyni przedmiotu „kultura wellness w zarządzaniu” w Bielskiej Wyższej Szkole im. Józefa Tyszkiewicza.
Wellness to dążenie do dobrego samopoczucia na czterech poziomach:
  • fizycznym,
  • psychicznym,
  • duchowym,
  • społecznym.

Edukacja jest jedną z duchowych potrzeb człowieka. W trosce o duchowe dobre samopoczucie pracownika coraz więcej firm pozwala, aby personel rozwijał się.
Wellness to również dostrzeżenie takiej subtelności, że każdy z nas jest na innym etapie i potrzebuje innych bodźców/sposobów, by się odstresować. Dla jednych jest to lampka wina, dla innych pobyt w siłowni, a jeszcze dla innych wyprawa w góry czy medytacja – podkreśla Natasza Sallmann. Dlatego elementem kultury wellness jest indywidualne traktowanie pracownika, dopasowywanie firmowych standardów, regulaminów czy procedur do konkretnych ludzi oraz do ich kwalifikacji. Pod uwagę brane są takie udogodnienia, jak możliwość pracy na pół etatu, elastyczne godziny pracy, część pracy wykonywana w domu, możliwość zabierania dziecka do pracy (dla młodych matek).

Równie ważne jest zaspokojenie potrzeb społecznych, czyli kontaktu z ludźmi, stąd kultura integracyjna, tworzenie zespołów i praca zespołowa. Motywowanie zespołów to również element kultury wellness. Ważna jest tu postawa menedżera – stawia się na demokratyczny, a nie autokratyczny styl zarządzania (menedżer jako lider, a nie nadzorca).

Harmonia między pracą a wypoczynkiem


Zaspokajanie psychicznych potrzeb to często po prostu dobry relaks. Sprawdza się też work-life balance, czyli odpowiedź na takie problemy społeczne, jak wypalenie zawodowe czy pracoholizm. Z wyjaśnień Izabeli Kielczyk, psychologa biznesu, wynika, iż jest to trend, w którym zawierają się różne działania firm, służące temu, by pracownik był zdrowy, nie tylko zdrowy fizycznie, ale i psychicznie. Trend ten pojawił się około 20 lat temu, gdy dostrzeżono, iż stres powoduje wypalenie i gorszą efektywność w pracy. Pracownicy działów HR zaczęli zastanawiać się, jak temu zaradzić. Pomysły były różne, np. organizowano dla pracowników warsztaty radzenia sobie ze stresem (firma zatrudnia trenera i psychologa, płacąc za jego usługi) czy nawet indywidualne spotkania z coachem lub psychologiem. Dostrzeżono zależność: pracownik w permanentnym stresie, mniej korzyści dla firmy (5 lat temu był świetny, co się zatem stało, wypalił się?). Dlatego są korporacje, które proponują pracownikom tzw. career break (bardzo dobrym menedżerom sponsoruje się na przykład 3-miesieczne wakacje, by mogli gruntownie wypocząć). Ci stojący najwyżej w zawodowej hierarchii lub legitymujący się długim stażem pracy w danej firmie mogą liczyć na sabbatical, bezpłatny urlop, który może trwać od 2 miesięcy do nawet roku.

Są też inne sposoby. Zamiast organizować kolejny wyjazd integracyjny, firmy zaczynają inwestować w poszczególnych pracowników. Jedną z form jest możliwość zabrania rodziny na wyjazd służbowy czy konferencję (nieuregulowana albo zła sytuacja rodzinna przekłada się na pracę). Wellness to także zapewnienie pracownikowi względnego komfortu na stanowisku pracy, jak i poza nim. Wystrój pokoi socjalnych czy nawet palarni powinien korespondować z ich funkcją, czyli umożliwiać efektywny odpoczynek.

Siłownia w standardzie


Pracodawcom często najłatwiej zaspokoić potrzeby pracownika na poziomie fizycznym. Korporacje czy duże firmy regularnie wprowadzają dla swoich pracowników programy prozdrowotne. Ich celem jest sprawić, by pracownicy czuli się lepiej, efektywniej pracowali i nie „uciekali” na zwolnienia lekarskie. Wachlarz propozycji jest szeroki – od standardowych siłowni w zakładzie po innowacyjne rozwiązania.

Na przykład AstraZeneca, jedna z czołowych firm farmaceutycznych na świecie, kupiła swoim pracownikom pedometry, wyznaczając dzienny limit kroków na 10 000. Czy przy 9 000 pracowników takie działania się opłacają? Okazuje się, że tak. Zakup pedometrów i monitoring tego, czy pracownicy rzeczywiście wystarczająco dużo chodzą (a także programów profilaktycznych) kosztuje firmę około 5 USD miesięcznie na pracownika. Oszczędności AstraZeneca szacuje na 6,33 USD na pracownika miesięcznie. Z finansowego punktu widzenia zarobek wydaje się niewielki, ale... ważniejszy jest aspekt zdrowotny i psychologiczny (pracownicy dostrzegają, że pracodawca dobrze o nich dba).

A może na rowerze?


Na ulicach Brukseli, Londynu, Berlina czy Amsterdamu widok pana jadącego na rowerze, w eleganckim garniturze, z nogawką spiętą równie eleganckim spinaczem, nie jest rzadkością. W Polsce rower wciąż nie jest wystarczająco „trendy”.

Może warto sięgnąć po przykład za kanał La Manche, bo to właśnie Wielka Brytania wypracowała dobry system wspierania rowerowego ruchu pracowników pod nazwą Cycle to Work. Działa on od 1999 roku i umożliwia zakup przez pracodawcę rowerów i nieodpłatne udostępnienie ich pracownikom, by dojeżdżali na nich do pracy. Twórcy projektu monitorują oczywiście jego efekty, a te są mocno zadowalające. Z programu skorzystało ponad 400 000 pracowników, z których 61% wcześniej nie jeździło na rowerach. Aspekt ekonomiczny to wzrost produkcji i sprzedaży rowerów. Nie mniej ważny jest aspekt ekologiczny – pracownicy dojeżdżający do pracy rowerami odciążyli atmosferę Wielkiej Brytanii z 133 442 ton dwutlenku węgla, jaki zostałby wygenerowany, gdyby jeździli do pracy samochodami. Zaś aspekt zdrowotny? 87% uczestników programu uznało, że dojazd na rowerze do pracy spowodował poprawę zdrowia (mniej zwolnień lekarskich). Ponadto niemal 90% pracowników biorących udział w projekcie uważa, że możliwość dojazdu do pracy na „służbowym” rowerze wpłynęła pozytywnie na wzrost ich lojalności i zaangażowania w firmę. W rowery wyposażyła również swoich pracowników IKEA (około 1 600 osób), dzięki temu mogą oni dojeżdżać do pracy w bardziej prozdrowotny sposób.

To się opłaca!


Z badań przeprowadzonych w 2010 roku przez Chartered Society of Physiotherapy wynika, że firmy inwestujące w zdrowie swoich pracowników i robiące to z sensem w efekcie oszczędzają. Jak? To proste. Mniej pracowników korzysta ze zwolnień lekarskich, a lepsza kondycja fizyczna i psychiczna przekłada się na większą efektywność. Jedna z przodujących w tym zakresie firm, brytyjska operator Anglian Water, zafundowała swoim pracownikom zajęcia fizykoterapeutyczne, by zmniejszyć problemy związane z kręgosłupem. Wydała, ale zyskała, uzyskując zwrot z inwestycji na poziomie 3:1. Ponadto pracownicy, czując, że firma się nimi opiekuje, są też wobec niej bardziej lojalni.

Można na to spojrzeć także z drugiej strony. Gdy pracownik czuje się przez firmę wykorzystywany, na przykład pracuje bez przerwy na lunch, częściej „ucieka w chorobę”, nawet gdy nie czuje się na tyle źle, by nie pracować. Woli jednak „odpocząć” na własną rękę. Dzieje się tak dlatego, że spora cześć pracowników uważa, że firma nie dba o ich zdrowie. Nie chodzi tu nawet o specjalne programy fitness czy dostęp do siłowni lub masażysty na terenie zakładu pracy. Sprawa często rozbija się o drobnostki, typu niewygodne krzesło, złe oświetlenie czy brak możliwości odpoczynku od pracy.

Więcej ciała – mniej energii


Problemy z otyłością, które dotykają coraz więcej osób na całym świecie, znajdują również przełożenie na efektywność w pracy. Monitoring zjadanych kalorii, zintegrowane z komputerem w pracy aplikacje pozwalające zarządzać posiłkami i ich wartością odżywczą, karnety na siłownię, zamawiane przez firmę zdrowe śniadania, wizyty dietetyków, telefony zaufania dla otyłych pracowników – to tylko garść pomysłów zmuszających pracowników, by byli zdrowsi (czytaj – szczuplejsi). Wszak zdrowy pracownik to pracownik wydajny i nienarażający firmy na straty.

By chciało się chcieć


Depresja, wypalenie zawodowe, nerwica, bezsenność – to coraz częstsze problemy przeciążonych pracą pracowników. Pracodawcy pomagają. Na przykład firma Heinz zafundowała każdemu pracownikowi psychoterapię behawioralno-poznawczą. Każdy z 1 600 pracowników brytyjskiego oddziału Heinza mógł wziąć udział w programie terapeutycznym prowadzonym interaktywnie. Najpierw pracownikom proponowano diagnozę (czy cierpi na nadmierny stres, zaburzenia snu, stany lękowe, nerwice czy stany depresyjne). Kolejnym krokiem było uczestnictwo w interaktywnym kursie pomagającym w określeniu przyczyn trudności i pokazującym, jak sobie z nimi radzić. Jeśli pracownik uzna, że kurs nie spełnia jego oczekiwań, może zgłosić się po pomoc terapeutyczną. Całość programu zaplanowano na trzy lata. Odzew był spory, a zadowoleni pracownicy polecali sobie nawzajem skorzystanie z programu. Pomysłodawcy byli wręcz zaskoczeni faktem, jak wielu pracowników zdecydowało się skorzystać z pomocy psychologicznej.

Jak to robią w Chinach


Do 2008 roku pracownicy w Chinach ćwiczyli „na gwizdek” kierownika, biorąc codziennie udział w obowiązkowych zajęciach „fitness”, czyli przeprowadzanych w czasie pracy grupowych ćwiczeniach w rytm muzyki. Na trzy lata zrezygnowano z tego obowiązku. Niedawno jednak chiński rząd zdecydował się wrócić do tej tradycji sięgającej 1951 roku. Place przed biurami i przestrzenie wokół biurek ponownie wypełniły się ćwiczącymi pracownikami. Grupowa gimnastyka realizowana jest o 10 rano i o 15 po południu. Obecność – obowiązkowa. Zajęcia fizycznie nie są wyczerpujące, trwają nie dłużej niż 8 minut. Do ich prowadzenia przeszkolono niemal 5 tysięcy instruktorów.
Skąd pomysł na powrót do zbiorowej aktywności fizycznej? W związku z gwałtownym uprzemysłowieniem wśród pracowników chińskich szerzy się stres i coraz częściej zdarzają się przykłady otyłości. Członkowie rządu liczą, że obowiązkowe ćwiczenia wpłyną na poprawę stanu zdrowia obywateli Państwa Środka.

W zdrowym ciele zdrowy duch


Aktywność fizyczna wpływa pozytywnie nie tylko na nasze zdrowie fizyczne i urodę. Mówi się również o tym, że osoby, które uprawiają sport, są bardziej pogodne i lepiej czują się psychicznie. Aktywność fizyczna wpływa również na stan naszego umysłu – mówiąc wprost – jeśli trenujemy ciało, to również nasz mózg odczuwa skutki tego treningu i staje się bardziej sprawny.

Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2011 roku w Montreal Heart Institute, regularne treningi fizyczne poprawiają stan naszego umysłu. Badani przez 4 miesiące uczestniczyli w regularnych treningach interwałowych (treningi nastawione na wytrzymałość). Po tym okresie zmierzono nie tylko ich stan fizyczny, ale również sprawdzono, czy zmieniła się ich zdolność zapamiętywania i funkcje poznawcze. Okazało się, że u badanych podniósł się poziom kojarzenia faktów, przypominania i podejmowania szybkich decyzji. Ta poprawa widoczna była nie tylko w testach – również badani sami ją odczuwali, twierdząc, że czują, iż są bardziej intelektualnie sprawni.
W Wielkiej Brytanii, szczególnie w Londynie, bardzo popularny wśród menedżerów jest tzw. wellness lunch – podkreśla Natasza Sallmann. – Podczas godzinnej przerwy znajdują czas na wypad na floating, czyli na basen z wodą o 32 stopniach zasolenia. Ponoć w takiej wodzie człowiek czuje się jak w łonie matki. Pół godziny dryfowania w solance zastępuje 4 godziny snu. Menedżer spędza pół godziny na floatingu, potem coś zje i zregenerowany wraca do pracy.

Wellness po polsku


Nasz kraj dopiero dogania kraje o wyższej kulturze industrialnej. Na razie trend wellness przeciera szlaki w polskich filiach amerykańskich, brytyjskich czy niemieckich firm, szczególnie w dużych miastach. Zresztą polski rynek bardzo szybko zareagował na tę „nowinkę”. Fizjoterapeuci z większych miast stworzyli ofertę tzw. masażu podczas pracy – 15-minutowy masaż karku, na siedząco. Zadziałało to również w drugą stronę – skoro oferta pojawiła się na rynku, znaleźli się też chętni do skorzystania z niej.

Jednak Polska, szczególnie poza dużymi ośrodkami przemysłowymi, może tylko o takim czymś pomarzyć. W mniejszych ośrodkach przeważają mikro i średnie przedsiębiorstwa czy niewielkie firmy rodzinne. Stosunek do pracownika jest intuicyjny, często zależny od świadomości właścicieli, a z tą bywa różnie. – Ale im więcej się będzie o tym mówić i nazywać po polsku, czyli mówić o kulturze pracy skierowanej na pracownika jako człowieka, tym większych zmian można się spodziewać – podsumowuje Natasza Sallmann.

Bibliografia
Caproni P., Work/Life Balance, „The Journal of Applied Behavioral Science” 1997, nr 1 (33), s. 46-56.
Sallmann N., Megatrend Wellness i SPA na rynku usług wolnego czasu i hotelarstwa w XXI wieku, Polska Akademia Gościnności, Kraków 2010.
corporatewellness.com
corporate-wellness.pl
employeebenefits.co.uk
worklifebalance.com
icm-mhi.org
Jolanta Reisch