Sezon mikołajkowo-świąteczny napędza biznes wielu osobom począwszy od handlowców, a na inwestorach giełdowych skończywszy. Ale czy sam Święty radzi sobie równie nieźle? W artykule omówiono mikołajkowy „biznes” – przedstawiono rosnącą konkurencję i profesjonalizację usług oraz nietuzinkowe wymagania, jakie muszą spełnić kandydaci do „zawodu”. Porównano również polski rynek mikołajkowych usług z jego odpowiednikami z Zachodu. Zaprezentowano czym poza sezonem parają się Święci z USA czy Niemiec i w jaki sposób zdobywają umiejętności niezbędne w tej profesji. Czy Mikołaj znad Wisły podąża ich śladem?
Dla wielu branż, a zwłaszcza branży handlowej, sezon mikołajkowo-świąteczny to jeden z kluczowych okresów w roku. Szał zakupów zaczyna się już pod koniec listopada i trwa aż do sylwestrowej nocy. W samym grudniu sprzedaż detaliczna jest średnio o 20% wyższa niż w miesiącu poprzednim. Przykładowo w grudniu 2010 roku odnotowaliśmy wzrost rzędu 25%. Polacy częściej niż w innych miesiącach kupowali książki, ubrania, sprzęty RTV czy AGD. Co ciekawe, gorsza sytuacja gospodarcza praktycznie nie wpłynęła na świąteczne plany zakupowe. W ten wyjątkowy czas stół musi być obficie zastawiony, a prezenty kupione - niezależnie od grubości portfela i liczby zaciągniętych kredytów.
Wpływ przybysza z Koła Podbiegunowego odczuwają jednak nie tylko handlowcy. W żargonie inwestorów giełdowych mówi się o wręcz o rajdzie Świętego Mikołaja. To przypadająca na grudzień zdecydowana poprawa nastrojów inwestycyjnych, której towarzyszą wyraźne wzrosty cen akcji i giełdowych indeksów. Eksperci przewidują, że również w tym roku rajdu nie powinno zabraknąć. Mikołaj napędza zatem biznes wielu osobom. Ale czy sam radzi sobie równie nieźle?
Konkurencja nie śpi
Okazuje się, że na chleb dla reniferów nie zarabia się już tak szybko i łatwo jak kilka lat temu. Zainteresowanie usługami Mikołaja zwiększa się bowiem z każdym świątecznym sezonem, a tam gdzie jest co dzielić, zawsze pojawiają się konkurenci. Jedni bardziej srodzy, inni mniej, ale spośród tłumu trzeba się jakoś wyróżnić. Jak podkreśla jeden z pracowników z agencji mikolaj.info.pl, jeszcze kilkanaście lat temu, aby zadowolić klientów wystarczyły szczere chęci i mikołajowe przebranie. Obecnie wymagania są znacznie większe i nie każdy może je spełnić. Minimum 50 lat na karku, długa, zapuszczana co najmniej rok broda oraz 150 kg żywej wagi to tylko niektóre z nich. – Szczególnie problematyczna jest kwestia postury. Mikołaj z bajki to w rzeczywistości schorowany, starszy mężczyzna. Proszę sobie wyobrazić tak otyłego człowieka bez cukrzycy i innych dolegliwości – komentuje Mikołaj z mikołaj.info.pl.
Duża konkurencja wymusza również nowe i często niebezpieczne pomysły. Mikołaj Paweł z firmy mikołajowie.pl twierdzi, że obecnie żądania klientów są śmielsze niż kiedyś: – Coraz częściej zdarzają się prośby o wchodzenie przez komin lub balkon. Mikołaje muszą zatem zakasać rękawy i parać się nawet wspinaczką – wszystko po to, aby ucieszyć dzieci, a przy okazji coś na tym zarobić.
Biznes na sezon czy na cały rok?
Działalność Świętego staje się bowiem profesjonalnym biznesem, a to wymaga już właściwej strategii: odpowiedniego marketingu, ciekawej oferty i dobrej znajomości rynku. Bolączką polskich Mikołajów jest zwłaszcza ostatni z czynników. W porównaniu z kolegami z innych krajów świata rodzimi Święci mają jeszcze wiele do nadrobienia. Po pierwsze, w naszym kraju mikołajowy biznes trwa od listopada do stycznia. Jest zatem typową pracą sezonową, a większość osób zatrudnienie w tej roli traktuje jako sposób na świetną zabawę i dodatkowy zarobek. W pozostałe miesiące pracują w zupełnie innych, „normalnych” branżach. Mikołaj Paweł z mikołajowie.pl, na pytanie o zawody wykonywane przez swoich współpracowników wymienia gwiazdę muzyki, informatyka, wydawcę oraz urzędnika państwowego.
Dla porównania: w USA mikołajkowy biznes kwitnie nie tylko pod koniec roku. O zarabianiu w czerwonym stroju pamięta się tam przez wszystkie 12 miesięcy. Już w lutym, kiedy większość sklepów przybiera walentynkowe dekoracje, w Atlancie odbywają się targi, na których można zapoznać się m.in. z trendami w zdobnictwie na kolejne Święta. Przez cały rok trwa również rekrutacja do profesjonalnych szkół dla Świętych Mikołajów, które podczas czterech do siedmiu dni kursów zapoznają z abecadłem tego zawodu. Absolwenci takich szkoleń wiedzą nie tylko co zrobić, aby wyglądać jak najprawdziwszy Mikołaj. Poznają również tajniki kontaktu z publicznością, podstawy psychologii i pedagogiki, a zwłaszcza elementy ekonomii. Dzięki temu wiedzą, jak zmaksymalizować zysk w sezonie i przetrwać poza nim.
W przypadku zagranicznych Mikołajów ważny jest fakt, że poza świątecznym sezonem z entuzjazmem wcielają się w inne role. Zmiana aktorskiej kreacji nie stanowi dla nich problemu – najważniejsza jest chęć niesienia radości najmłodszym. Stąd często zrzucają mikołajowy strój i w zależności od potrzeb stają się klownem, Batmanem czy Potworem z Ulicy Sezamkowej. Mikołajowe doświadczenie okazuje się w tej dziedzinie niezwykle przydatne, a ciągłość zarobku nie jest przerwana.
Coraz szersza oferta
Sukces zagranicznych Mikołajów tkwi również w dużym zróżnicowaniu oferty. Święty Mikołaj znad Wisły zajmuje się głównie rozdawaniem prezentów. Za odpowiednią i najczęściej słoną dopłatą można liczyć na usługi specjalne typu renifer (ok. 1 000 PLN), sanie z klimatyzacją i abs (ok. 600 PLN), wjazd do domu przez komin (ok. 1 000 PLN). Nieliczne agencje proponują organizację całych eventów. Przykładem może być chociażby agencja mikolaje24.pl, w której klient może zamówić nie tylko Mikołaja, ale także oprawę muzyczną czy stół zastawiony świątecznymi pysznościami.
W USA czy Niemczech tego typu aktywności są na porządku dziennym. W zależności od potrzeb Mikołaj staje się konferansjerem imprez, uczestnikiem programów telewizyjnych i radiowych, rozdawaczem ulotek czy modelem w sesjach reklamowych. Biuro profesjonalnego Mikołaja jest punktem obsługi dla osób stawiających w tej profesji pierwsze kroki. Służy więc przede wszystkim jako wypożyczalnia wszelkiego rodzaju dekoracji i rekwizytów (nie tylko stroje, peruki czy sztuczna broda, ale też drewniane szopki, mikołajowe sanie, a nawet żywe renifery) oraz nagłośnienia, ale też agencja pośrednicząca w zdobywaniu pierwszych zleceń. Amerykański Mikołaj często para się także hurtową sprzedażą świątecznych ozdób i kartek, opakowań do prezentów, choinek itd. Święci i ich pomocnicy oferują również możliwość wysłania na wskazany adres mikołajowego pozdrowienia lub odpowiedzi na list do Świętego. Cena takiej usługi zależy od tego, co znajdzie się w kopercie. Najmniej zapłacimy za zdjęcie wesołego dziadka, stawkę zwiększa dołączenie do fotografii kilku słów.
Biznes na poważnie
Czy kryzys szkodzi branży mikołajowej? Niektórzy twierdzą, że w 2011 roku zainteresowanie tego typu usługami jest niższe niż rok temu. Inni wręcz przeciwnie – chwalą rentowność biznesu, a niebezpieczeństwa upatrują raczej w zwiększającej się konkurencji. Pracownik z portalu mikolaje24.pl przyznaje, że na brak klientów nie narzeka: - Działamy w tym biznesie od 6 lat. Na początku nie było kolorowo. Od 3 lat odnotowujemy jednak stały, 100% wzrost sprzedaży. Rozwój branży jest zatem widoczny – oferowane produkty czy usługi są coraz bardziej oryginalne. Jeszcze kilkanaście lat temu na dorabianie w zawodzie Mikołaja decydowali się nieliczni, uboższy był również zakres proponowanych usług. Obecnie widać już wpływ zachodnich trendów na działalność rodzimych Mikołajów. Polski staruszek z brodą coraz rzadziej jest altruistą, częściej zaś świadomym, nastawionym na sukces przedsiębiorcą.
Redakcja rynekpracy.pl