18 listopada 2011 roku w swoim exposé premier Donald Tusk uznał podniesienie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat za jedno z najważniejszych zadań stojących przed nowym rządem. Czy słusznie?
Nie jest tajemnicą, że obecnie w polskim systemie emerytalnym brakuje pieniędzy. Dalszy wzrost liczby emerytów w połączeniu z wydłużaniem się ludzkiego życia mógłby sprawić, że system nie uniósłby takich obciążeń finansowych. Już teraz ZUS wykorzystuje środki zgromadzone na kontach Funduszu Rezerwy Demograficznej, które w założeniach miały być uruchomione dopiero od 2020 roku.
Przewidziane modyfikacje mają być wprowadzane stopniowo, począwszy od 2013 roku. Co roku wiek emerytalny będzie wydłużany o 3 miesiące do osiągnięcia poziomu 67 lat zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. W przypadku panów docelowy wiek ma zostać osiągnięty w 2020, a pań w 2040 roku. Według informacji przedstawionych przez Kancelarię Rady Ministrów pierwszym rocznikiem mężczyzn pracujących do 67. roku życia będą panowie urodzeni po 1 października 1953 roku, a w przypadku kobiet panie urodzone po 1 października 1973 roku.
„Efektem ubocznym” zapowiadanych zmian ma być wzrost wysokości świadczeń, który odczują przede wszystkim kobiety. Przykładowo: obecna pięćdziesięciolatka będzie pracowała 3 lata dłużej, ale otrzymywane przez nią świadczenie zwiększy się o 20%. Natomiast obecna trzydziestodziewięciolatka będzie pracowała 7 lat dłużej, ale jej uposażenie wzrośnie o 80%.
Polski rząd zdaje się tym samym podążać śladem innych państw europejskich. Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Grecja czy Estonia to przykłady krajów UE, które już wprowadziły bądź zapowiedziały reformy swoich systemów ubezpieczeń społecznych.
W jakim wieku na emeryturę przechodzą Niemcy czy Francuzi? Kiedy prawo do emerytalnych świadczeń uzyskają poszczególne roczniki? Co na temat nowych przepisów sądzą Polacy? Na te i inne pytania znajdą Państwo odpowiedź w artykule „
Dłuższa praca, wyższa emerytura - o podwyższeniu wieku emerytalnego w Polsce”.